Medme sklep

Medme sklep
Najzdrowsze miejsce w Internecie!

O mnie

Życie pozakuchenne

Życie pozakuchenne
Moja debiutancka powieść "Skazani", pierwszy tom trylogii "Przed Czasem". Gorąco zachęcam do zakupu i podzielenia się wrażeniami po lekturze :) Oto moje życie pozakuchenne.

Tutaj też działam

Tutaj też działam
Zapraszam również na współprowadzonego z partnerem życiowym bloga z recenzjami filmów, książek, gier, seriali i wielu innych ;)

Należę do społeczności

Durszlak.pl
rondel
Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów
zBLOGowani.pl
Odszukaj.com - przepisy kulinarne
Foodki - fotografie potraw i zdjęcia kulinarne
FlyB - Kulinaria
Przepisy.pl

Łódzkie bloguje

poniedziałek, 17 lipca 2017
Tego typu przekąski powinny być konsumowane wyjątkowo rzadko. Nie chodzi wyłącznie o wysoką zawartość tłuszczu, ale też niekorzystny wpływ serów pleśniowych na nasz organizm przy zbyt częstym ich konsumowaniu. Wiem, że to trudne, bo smażony camembert to ogromna pokusa dla seromaników, ale wierzę, że dacie radę ;)

SMAŻONY CAMEMBERT



Składniki:
- 1 camembert
- 1 jajko
- bułka tarta
- masło klarowane
- wyrazista konfitura (u mnie: morelowa i malinowa)

Przygotowanie:
Jajko roztrzepujemy w miseczce. Do drugiego naczynia wsypujemy bułkę tartą. Camemberta moczymy w jajku i obtaczamy w bułce. Smażymy na rozgrzanym maśle. Na początku na mocnym ogniu, a gdy lekko się zarumieni - na nieco mniejszym. Dzięki temu z zewnątrz będzie chrupiący i rumiany, a w środku ciepły i płynny. Zbyt wysoka temperatura przez cały czas sprawi, że z zewnątrz panierka się spali, a w środku ser pozostanie zimny.
Podajemy z wybraną konfiturą. Voila!

Smacznego i do napisania wkrótce! ;)
piątek, 14 kwietnia 2017
Nie patrzcie na mnie krzywo - obiecywałam, że się nie poddam i blog wciąż będzie funkcjonował, ale kwestia braku czasu na codzienne dodawania wpisów nie uległa zmianie. Swoją drogą, mieliście kiedyś tak, że sądziliście, że życie Was wyprzedza? Jestem właśnie w takim punkcie. Nie nadążam. Chyba już nawet sama za sobą.
W takim pędzie pomagają mi szybkie dania - miso jest właśnie taką potrawą. Przygotowuje się ją w kilka minut, a podczas konsumowania można zwolnić. Rozkoszować się różnorodnością smaków i konsystencji, zapomnieć na chwilę o troskach. Ah...

ZUPA MISO Z GRZYBAMI SHIMEJI


Składniki:
- 2 litry bulionu
- 4 łyżki pasty miso
- garść kiełków
- 1/2 małej młodej cukinii
- 1-2 marchewki
- 1 kalarepa
- 1 opakowanie grzybów shimeji
- 1 kostka tofu
- pęczek szczypiorku
- 200 gramów makaronu udon
- olej sezamowy

Przygotowanie:
Marchewkę i kalarepę obieramy i kroimy - marchewkę w talarki, kalarepę w kawałki zbliżone do marchewki wielkością. Cukinię myjemy i siekamy w półtalarki. Szczypiorek również siekamy. Grzyby opłukujemy. Tofu kroimy w niewielką kostkę. Wszystkie składniki rozdzielamy do osobnych miseczek (tak jest łatwiej).
Tofu podsmażamy na złoto na odrobinie oleju sezamowego.
Bulion doprowadzamy do wrzenia. Wrzucamy marchew oraz kalarepę i gotujemy 1 minutę. Następnie dodajemy cukinię i grzyby. Gotujemy 30 sekund. Zdejmujemy z ognia. W miseczce miso mieszamy z kilkoma łyżkami gorącego bulionu i dodajemy do garnka. Teraz nie wolno już zupy zagotowywać, bo miso zmieni się w grudki. 
Makaron przygotować zgodnie z przepisem na opakowaniu.
W talerzach układamy makaron, podsmażone tofu, kiełki i szczypiorek. Całość zalewamy miso z ugotowanymi dodatkami. Voila!


Smacznego i do napisania wkrótce! ;)

piątek, 20 stycznia 2017

Niewiele mam na usprawiedliwienie swojego milczenia. Nie za wiele także będę obiecywała. Przepisów czeka na publikację mnóstwo, ale priorytety uległy sporym transformacjom. W wolnych chwilach postaram się jednak raczyć Was przepisami z mojej kuchni. Mam również nadzieję, że wybaczycie mi zmienione podejście do fotografii - od teraz będą to głównie zdjęcia efektów, a nie procesu przygotowania. Chyba, że zdecyduję się na coś wyjątkowo skomplikowanego ;)

ŁOSOŚ NA PARZE W POMARAŃCZACH


Składniki:
- 2 filety z łososia po około 250 gramów
- 1 pomarańcza
- pieprz
- sól

Przygotowanie:
Łososia oczyszczamy i osuszamy. Pomarańczę parzymy. Odcinamy kawałek z początku oraz końca owocu i wrzucamy go do wody, na parze z której gotować będziemy łososia. Wodę uzupełniamy również o sól. Rybę układamy skórą do dołu w garnku. Doprawiamy pieprzem. Na wierzchu filetów układamy cienkie plasterki pomarańczy (ze skórą). Gotujemy około 15-20 minut. Voila!

Smacznego i do napisania wkrótce! ;)
niedziela, 10 lipca 2016
Od momentu rozpoczęcia się sezonu letniego za każdym razem, gdy wchodzę do księgarni, atakują mnie kolorowe książki zawierające przepisy na sezonowe smakołyki. Zwłaszcza, jakże popularne w ostatnim czasie, smoothies i koktajle. Bardzo długo nosiłam się z zamiarem zakupienia jednej z nich, zwłaszcza, że skrzętnie korzystam z ofert lokali gastronomicznych, proponujących podobne napoje. Ostatecznie jednak los (noszący imię mojego chłopaka) postanowił mnie zaskoczyć i sprezentować mi jeden z tytułów z tej kategorii książek – „Koktajle, smoothies… i nie tylko” z przepisami Iwony Czarkowskiej.

Zbiór receptur kusi oczywiście niezwykle apetyczną estetyką wizualną. Tło obwoluty przywodzi na myśl rodzaj szkolnej tablicy (czyżby aluzja do tego, że przygotowanie wskazanych smakołyków będzie dziecinnie proste?). W centralnej części znalazła się szklanka wypełniona intensywnie czerwono-pomarańczowym napojem, przywodzącym na myśl landrynki. Wokół ulokowano owoce – truskawki, pomarańcze, grejpfruta i cytrynę. Mniam, na sam widok pociekła mi ślinka!

Książka składa się z czterech smakowicie brzmiących działów – koktajli, smoothies, lemoniad oraz mrożonych herbat, kaw i czekolad. Każdy znajdzie więc coś dla siebie. Zarówno wielbiciele cytrusów i ich wodno-owocowych mieszanek, jak i fani mlecznych czy kefirowych kompozycji tudzież osoby, które także w okresie letnim – a może zwłaszcza wtedy – potrzebują kofeinowego, teinowego lub po prostu cukrowego wsparcia. Całość poprzedza wstęp, tłumaczący różnice między przedstawicielami poszczególnych podrozdziałów oraz wyliczający zalety płynące z ich spożywania.

W sumie w książce znaleźć można ponad sto różnych przepisów. Chociaż smoothies i koktajle kojarzą się zwykle ze zdrowiem, to zaświadczam wam solennie, że wiele z nich – także zawartych w tej książce – jest również zdrowo tucząca. Mleka, śmietanki, lody, a nawet niektóre rodzaje owoców spożywane w zbyt dużej ilości, mogą prowadzić do przybierania na wadze. Książka pozwala jednak na wybieranie, nawet codziennie, tak zróżnicowanych (również pod względem kaloryczności) smakołyków, że rozważnie się nią posiłkując, można cieszyć się i smakiem i smukłą linią. I to przez cały rok! Chociaż bowiem wspomniałam na początku, że koktajle i smoothies kojarzę z sezonem letnim, to wśród zawartych w książce przepisów Iwony Czarkowskiej znalazłam również takie, których przygotowanie będzie miało największy sens dopiero jesienią (np. napoje z dynią).

„Koktajle, smoothies… i nie tylko” zawierają w sobie propozycje znane i lubiane, niemal klasyczne, ale również zupełnie nowatorskie wariacje. Autorka sięga po mniej i bardziej popularne owoce oraz warzywa, tworząc kompozycje w obrębie wyłącznie słodkich, tylko wytrawnych lub mieszanych smaków. Dodatkowo, w przypadku niektórych list zakupowych, wskazuje, na co zwracać uwagę, by trafiać na najsmaczniejsze produkty oraz jak z nimi postępować w trakcie przygotowywania napojów. Niektóre przepisy opatrzone są też ciekawostkami lub „polecajkami”.

Trudno mi powiedzieć, które z przepisów najbardziej przypadły mi do gustu. Rzadko mi się to zdarza, ale w przypadku „Koktajli, smoothies… i nie tylko” trudno byłoby mi wskazać coś… nienęcącego. Dosłownie każdy z przepisów wydaje mi się z jakiegoś powodu kuszący. A to za sprawą innowacyjności, a to niespodziewanego połączenia smaków, a to z powodu użycia składnika, którego wcześniej nie znałam (jak np. matcha).

Pozycję uzupełniają zdjęcia, z powodu których lepiej nie przeglądać książki z pustym żołądkiem (groziłoby to absolutnym zaślinieniem stronnic). Wszystkie napoje wydają się nie tylko interesujące smakowo, ale również pociągają wizualnie – wymyślne słomki, kolorowe dodatki, fantazyjne szklanki czy modne ostatnio słoiki oraz strojne otoczenie, sprawiają, że już podczas samego tylko wertowania albumu ma się wrażenie uczestniczenia w jakimś rodzaju wyszukanego drugiego śniadania czy poobiedniego deseru. I bez znaczenia wydaje się fakt, że wszystkie fotografie pochodzą z Fotolii i iStockphoto.

„Koktajle, smoothies… i nie tylko” to zdecydowanie warta uwagi pozycja dla wszystkich fanów sezonowego podejścia do kuchni oraz wielbicieli zamykania wielu smaków w jednym daniu. Witaminowa i zdrowotna potencjalność proponowanych przepisów sprawia, że można ich kosztować bez większych obaw o przybranie na wadze, jeżeli tylko nie zapomnimy o kaloryczności większości nabiałów. W okresie letnim nie wyobrażam sobie niczego bardziej kuszącego niż chłodne, owocowe i orzeźwiające smoothies, koktajle czy lemoniady, a przepisy Iwony Czarkowskiej pozwolą nawet początkującym adeptom tych smakołyków wdrożyć się w ich pyszny świat.

Publikowano również na:

recenzent.com.pl


sobota, 27 lutego 2016
Do lata droga jeszcze daleka, jakkolwiek zima tego roku płata nam figle, raz udając jesień, a innym razem wiosnę. Nie zmienia to jednak faktu, że w moje ręce trafiła kolejna odsłona cyklu Beaty Pawlikowskiej „Szczęśliwe garnki. Kulinarna książka z przepisami na lato”, wzmagając tęsknotę nie tyle za ciepłem i słońcem, bowiem jestem istotą raczej „chłodolubną”, a urodzajem owoców i warzyw. Ta tęsknota okazała się jednak wyłącznie chwilowa, bowiem w tym tytule nie poczułam ducha wskazanej pory roku.

Okładka oczywiście wskazywała na coś innego. Dawała mi do zrozumienia swoją intensywną czerwienią, że wnętrze pozycji pysznić się będzie rumianymi owocami i pełną paletą warzywnych barw. Oczami wyobraźni widziałam przepisy na koktajle, wariacje na temat arbuza, pomidory w różnych wersjach. Tymczasem niemal wszystkie z trzydziestu czterech receptur opierają się na składnikach dostępnych przez okrągły rok.

Tak jak w przypadku poprzednich tytułów z serii, przepisy pozbawione są mięsa i wymyślone w zgodzie z kuchnią pięciu przemian. I tak jak poprzednio, co nieco mnie dziwi, w dużej mierze składają się z mieszanek kasz, ryżu czy fasoli z dodatkami i to niekoniecznie sezonowymi. Jasne, znalazł się tutaj jeden z wymarzonych przeze mnie przepisów (na koktajl), ale pozostałe do cna mnie rozczarowały. Kasza gryczana z fasolką i orzechami, pęczak z papryką i sezamem czy ziemniaki z soczewicą, brokułami i orzechami to niekoniecznie to, co kojarzy mi się z lekkością lata.

Oczywiście grupą docelową „Szczęśliwych garnków. Kulinarnej książki z przepisami na lato” są wyjątkowo restrykcyjni weganie oraz wegetarianie i wielbiciele prostych posiłków. Dodatkowym atutem są oczywiście wskazówki zgodne z kuchnią pięciu przemian, a także – od strony technologicznej – gotowe do zeskanowania zdjęcia, kryjące w sobie dodatkowe materiały, co jest standardem dla tego cyklu. Niezależnie od tych bonusów, ta odsłona serii pozostaje najmniej interesująca.

Recenzja publikowana również na:

czwartek, 18 lutego 2016
Bonjour, bonjour! Dzisiaj wreszcie coś z menu dietetycznego. A jeżeli chcecie wiedzieć, co u mnie, to powiem Wam, że... sama nie wiem. Okazuje się, że alienacja od ludzi bardzo źle wpłynęła na moje umiejętności rozszerzenia znajomości i popełniam podręcznikowe błędy, zrażając to siebie kolejne osoby. I minus dziesięć kilo nic w tym zakresie nie zmienia.

OMLET Z SOCZEWICĄ I TUŃCZYKIEM


Składniki na omlet:
- 2 jajka
- pół pęczka szczypiorku
- pieprz
- sól

Przygotowanie omletu:
Szkoły są dwie. Pierwsza zakłada, że oddzielamy biała od żółtek, białka ubijamy i pianę dodajemy do żółtek. Wtedy omlet jest zdecydowanie bardziej puszysty. Druga, to opcja "na lenia", czyli od razu roztrzepujemy całe jajka i dodajemy do nich pozostałe składniki - posiekany szczypiorek, pieprz i sól. Smażymy na suchej patelni bez tłuszczu do ścięcia się powierzchni mieszanki jajecznej.

Składniki na farsz:
- 100 gramów soczewicy czerwonej
- 1 puszka pomidorów bez skóry
- 2 ogórki konserwowe (około 70 gramów)
- 50 gramów pora
- 1 puszka tuńczyka
- pieprz
- sól

Przygotowanie farszu:
Soczewicę gotujemy zgodnie z opisem na opakowaniu, tak, żeby była lekko twarda. Siekamy pora i lekko zarumieniamy go na patelni. Dodajemy pomidory, osączonego tuńczyka i posiekane w kostkę ogórki konserwowe. Doprawiamy pieprzem i solą. Dodajemy soczewicę. Doprawiamy raz jeszcze. Wykładamy na połowę omletu i przykrywamy go drugą częścią. Voila!


Smacznego i do napisania wkrótce! :)
czwartek, 11 lutego 2016
Wpadam na szybko, wydzierając rzeczywistości nieco czasu i serwuję sernik. Przepis pochodzi ze strony mojewypieki.com i był przygotowywany na Święta. A w postanowieniu dietetycznym trwam. Mam całe mnóstwo zdjęć do przepisów szybkich, lekkich i tanich :)

SERNIK Z LEMON CURD


Składniki na spód:
- 250 gramów ciastek pełnoziarnistych typu digestive
- 100 gramów masła

Przygotowanie spodu:
Pokruszone ciastka i rozpuszczone masło miksujemy razem do uzyskania konsystencji bardzo mokrego piasku. Wyklejamy masą tortownicę i schładzamy w lodówce przez około 30 minut.

Składniki na masę serową:
- 750 gramów twarogu półtłustego lub tłustego, zmielonego przynajmniej dwukrotnie (ewentualnie serka kremowego typu philadelphia)
- pół szklanki śmietany kremówki 36%
- pół szklanki drobnego cukru do wypieków (110 gramów)
- 2 łyżeczki otartej skórki z cytryny
- 3 jajka

Przygotowanie masy serowej:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Ser miksujemy z cukrem i skórką z cytryny. Kolejno dodajemy jajka (całe), miksując po każdym dodaniu, następnie śmietanę kremówkę. Nie miksujemy zbyt długo, by niepotrzebnie nie napowietrzać masy serowej - napowietrzony sernik mocno urośnie, a potem opadnie. Nie chcemy tego; sernik po upieczeniu powinien być równy jak stół.
Wyjmujemy formę z lodówki, masę serową wylewamy na schłodzony spód z ciastek.
Pieczemy w temperaturze 150 stopni przez około 60 minut. Gotowy sernik powinien być ścięty i sprężysty na wierzchu.
Studzimy w lekko uchylonym piekarniku, następnie chłodzimy w lodówce przez około 12 godzin. 

Składniki na lemon curd:
- 45 gramów masła
- pół szklanki drobnego cukru do wypieków (110 gramów)
- 1 jajko, lekko roztrzepane
- 1 łyżeczka otartej skórki z cytryny
- 2 łyżki soku z cytryny

Przygotowanie lemon curd:
Masło rozpuszczamy, studzimy. Dodajemy pozostałe składniki i miksujemy. Masę umieszczamy w szklanej miseczce, którą ustawiamy na rondelku z gotującą się wodą. Gotujemy w kąpieli wodnej mieszając, aż zgęstnieje. Lekko studzimy.

Na wystudzony sernik wykładamy lemon curd, równo rozprowadzamy. Wkładamy do lodówki na minimum 4 godziny, a najlepiej na całą noc.


Smacznego i do napisania wkrótce! :)

Posmakowało już:

Akcja!

Lookam

Zbieram na jedzenie

Śledź