środa, 6 stycznia 2016
Jesień to czas, w którym dzieją się w moim smakowym życiu dwie rzeczy. Po pierwsze – jem więcej, bo lubię jak ciepło rozchodzi się z żołądka po wyziębionym, jeszcze nieprzyzwyczajonym do ochłodzenia (chociaż nie w tym roku), ciele. Po drugie – częściej gotuję zupy i dania jednogarnkowe, za którymi w innym okresie nieszczególnie przepadam. Kiedy sięgałam po jesienne przepisy z kuchni Beaty Pawlikowskiej liczyłam więc na ciekawe, zdrowe i warzywne propozycje z tych właśnie kręgów.

I nie przeliczyłam się. W zgodzie z wyznawaną filozofią autorka proponuje czytelnikom wykorzystanie produktów sezonowych, najlepiej z ekologicznych upraw. Na dodatek w zgodzie z kuchnią pięciu przemian. Tak, jak w zbiorze przepisów świątecznych i tutaj książeczkę wzbogacono o technologię TAP2C, która odsyła czytelnika do kuchni samej autorki.

A co się zmieniło? Ilość przepisów jest mniejsza, chociaż niewiele, bo liczy sobie trzydzieści dwa zamiast trzydziestu czterech smakowitych receptur, a okładka szczerzy się złoto i pomarańczowo. Pawlikowska pozostaje uśmiechnięta na tej samej, co wcześniej plaży. Wizualnie to jeden z tych tytułów, który na pewno rzuci się Wam w oczy w księgarni.

Same przepisy opierają się w dużej mierze na kaszach i warzywach. Jakby autorka czytała mi w myślach, znaczna ich część to dania jednogarnkowe, gęste i sycące. Kuszą kolorowymi fotografiami i w ogóle różnobarwnością składników. Jest pierwsza w nocy, kiedy to piszę. Nie jadłam ani obiadu, ani kolacji, a teraz jest już raczej za późno, więc mam wrażenie, że stronice tej odsłony „Szczęśliwych garnków” droczą się ze mną złośliwie.

Gdybym się jednak uparła, mogłabym przygotować posiłek w zaledwie kilka minut. Chociaż bowiem propozycje dań wydają się złożone – wiele kolorów, kształtów, warzyw – to w rzeczywistości tylko wyglądają na pracochłonne. Ktoś, kto ma wprawę w siekaniu jarzyn z pewnością byłby w stanie zaskoczyć nawet teściową, która postanowiłaby poinformować o swojej wizycie na dziesięć minut przed zapukaniem do drzwi.

Tym razem Pawlikowska nie zaproponowała żadnych zdrowych słodyczy, ale jestem jej to w stanie wybaczyć, dzięki przepisowi na zupę z kabaczka, dynię z pomarańczami i dzikim ryżem czy pięknie układające się podczas samej już wymowy danie: garnek jesiennej radości.

Tak jak poprzednio zastanawiałam się, czy wyznawcy podobnej filozofii jedzenia nie poczują się trochę oszukani małą oryginalnością przepisów, tak w przypadku jesiennych propozycji nie mam podobnych wątpliwości. Wydaje mi się nawet, że są bardziej wymyślne i finezyjne, niż te, które autorka proponowała na uroczystości świąteczne. Niezależnie jednak od wszystkiego, zwłaszcza, że w tym roku jesień coś się przeciąga, zamierzam wypróbować znaczną część przepisów Pawlikowskiej. Za niecałe 20 złotych i Wy możecie dołączyć do tej misji.

Publikowano również na:

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie znam tej książki, ale jak widzę że jest o gotowaniu to na pewno z czasem ją zdobędę. Na tą chwilę czekam na moje nowe garnki https://duka.com/pl/gotowanie-i-pieczenie/garnki-i-rondle ponieważ zamówiłam sobie fajny komplet. Muszę się przyznać, że jak dla mnie to są one wysokiej jakości - czyli takie jak lubię.

    OdpowiedzUsuń

Każdy Twój komentarz mnie uszczęśliwi! A może masz jakieś pytania? ;)

Posmakowało już:

Akcja!

Lookam

Zbieram na jedzenie

Śledź